Reklama

Technologie wojskowe

Kolejna próba ICBM Korei Północnej. Stany Zjednoczone w zasięgu?

Start rakiety Hwasong-14. Fot. północnokoreańskie media
Start rakiety Hwasong-14. Fot. północnokoreańskie media

Pjongjang przeprowadził następny test międzykontynentalnego pocisku balistycznego. Zdaniem przywódców reżimu w zasięgu północnokoreańskiego arsenału znalazły się już najważniejsze miasta Stanów Zjednoczonych. Tymczasem USA nie wierzą w skuteczną interwencję ONZ w tej sprawie i naciskają na Chiny.

Siły zbrojne Korei Północnej wystrzeliły próbną rakietę balistyczną Hwasong-14 28 lipca 2017 r. o 17:41 naszego czasu. Wykorzystano w tym celu wyrzutnię mobilną, a pocisk po raz pierwszy wystartował z prowincji Jagang, skąd do tej pory nie wystrzeliwano ICBM.

Lot Hwasong-14 potrwał 47 minut. Pocisk pokonał dystans 998 km i wzniósł się na 3 724 km. Zdaniem ekspertów rakieta podróżowała tym razem po nietypowej, wyjątkowo stromej trajektorii i stąd upadła niedaleko od miejsca startu. Tymczasem, wysłana po prawidłowym torze Hwasong-14 ma już, być może, zdolność pokonania ponad 10 000 km. Jeśli faktycznie tak jest, zagrożone tego typu atakiem Pjongjangu mogą być takie amerykańskie miasta jak Chicago czy Denver, a nawet Nowy Jork.

Sam przywódca Korei Północnej, Kim Dzong Un, obwieścił na fali entuzjazmu po piątkowej próbie, że w zasięgu jego rakiet znajduje się już całe kontynentalne terytorium Stanów Zjednoczonych. Niemniej, niektórzy analitycy wskazują, że tego typu grożby mogą być póki co rzucane stanowczo na wyrost, gdyż północnokoreańscy inżynierowie nie opanowali jeszcze w wystarczającym stopniu technologii miniutaryzacji, by zbudowany przez nich ICBM z głowicą jądrową mógł sięgnąć kontynentalnego obszaru USA. Tym, co z drugiej strony zwiększa możliwości Koreańczyków, jest stosowanie wyrzutni moblilnych, które można przemieszczać po kraju tak, by zapewnić jak największą szansę trafienia w odległy od wiele tysięcy kilometrów cel.

Amerykańska kontrofensywa

W odpowiedzi na kolejną prowokację Kim Dzong Una USA i Korea Południowa pospiesznie zorganizowały wspólne ćwiczenia. Sojusznicy wystrzelili w stronę wód terytorialnych Korei Południowej pewną liczbę czterometrowych pocisków ziemia-ziemia systemu Army Tactical Missile System (ATACMS). Demonstracja miała stanowić ostrzeżenie dla sąsiada z północy.

W poniedziałek 31 lipca premier Japonii Shinzo Abe powiedział, że o sytuacji na Płw. Koreańskim rozmawiał z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Panowie zgodzili się, że podjęcie dalszych kroków wobec nieprzewidywalnego reżimu jest konieczne, jednak nie omawiali konkretnych posunięć militarnych.

Nikki Haley, amerykańska ambasador przy Organizacji Narodów Zjednoczonych zapewniła, że USA nie dążą do zwołania w tej kwestii Rady Bezpieczeństwa ONZ. Jej zdaniem nie ma szans na realne zagrożenie Korei Pn. poważnym konsekwencjami podążając tą dyplomatyczną ścieżką.

Kolejna rezolucja Rady Bezpieczeństwa, która istotnie nie zwiększy międzynarodowego nacisku na Koreę Północną, jest bezwartościowa. W rzeczywistości jest wyjściem gorszym, niż niepodejmowanie żadnych działań, ponieważ będzie ona oznaczać dla północnokoreańskiego przywódcy wiadomość, że społeczność międzynarodowa nie chce się nim zająć na poważnie.

Nikki Haley, ambasador USA przy ONZ

Prezydent USA Donald Trump kolejny raz skrytykował natomiast Chiny, które jego zdaniem robią zbyt mało w sprawie testów pocisków balistycznych Korei Pn., podczas gdy jednocześnie zarabiają setki mld USD na wymianie handlowej ze Stanami Zjednoczonymi.

Czytaj też: Międzykontynentalny arsenał Korei Północnej. "Realne zagrożenie" [ANALIZA]

Reklama

Komentarze

    Reklama