Reklama

Komunikacja

Falcon 9 wystartował z ogromnym satelitą telekomunikacyjnym [Wideo]

Fot. SpaceX via Flickr.com
Fot. SpaceX via Flickr.com

Rakieta SpaceX dostarczyła w przestrzeń kosmiczną znacznych rozmiarów satelitę komunikacyjnego dla operatora Inmarsat. Urządzenie zapewni szerokopasmową łączność dla użytkowników sieci internetowej na lądzie, na morzu i w powietrzu. Przy okazji tego startu, ze względu na znaczną masę ładunku, nie było możliwe odzyskanie pierwszego stopnia rakiety Falcon.

Pojazd Falcon 9 wystartował ze stanowiska LC-39A w Kennedy Space Center. Nastąpiło to 16 maja o godzinie 1:21 polskiego czasu. Dziewięć silników Merlin, zasilających pierwszy stopień rakiety, zostało uruchomionych na trzy sekundy przed startem. Na poziomie morza wygenerowały one ciąg o sile 7 600 kN.

Po 2 minutach i 45 sekundach lotu silniki pierwszego członu zostały wyłączone, a po kolejnych czterech sekundach doszło do separacji dolnego stopnia Falcona. Ponieważ transportowany ładunek użyteczny ważył blisko 6 100 kg, pierwszy człon rakiety wykorzystał cały dostępny zapas paliwa, stąd tym razem nie było szans na miękkie posadzenie go na lądowisku i tym samym odzyskanie do ponownego użycia. Element spadł zatem do oceanu.

Pojedynczy Merlin zasilający drugi stopień Falcona 9 uruchamiał się dwukrotnie. Za pierwszym razem na niecałe 6 minut. Podczas tego okresu jego pracy odstrzelona została aerodynamiczna osłona, ochraniająca ładunek podczas przebijania się rakiety przez dolne, gęste warstwy ziemskiej atmosfery. Po ponad 18 minutach przerwy silnik włączono po raz drugi, tym razem na mniej niż 60 sekund.

32 minuty po starcie satelita oddzielił się od górnego stopnia rakiety nośnej. Znalazł się wówczas na geosynchronicznej orbicie transferowej (GTO). Stąd rozpoczął podróż, już z wykorzystaniem własnego napędu, ku orbicie geostacjonarnej, gdzie docelowo zostanie umieszczony. 28 maja rozłoży swoje wielkie panele słoneczne, rozciągające się na ponad 40 m – to więcej niż wynosi rozpiętość skrzydeł pasażerskiego Boeinga 737.

Znaczne możliwości wyniesionego satelity komunikacyjnego

Falcon 9 wyniósł tym razem z KSC na przylądku Canaveral satelitę telekomunikacyjnego Inmarsat-5 F4 konstrukcji Boeinga. Jest to czwarte urządzenie wchodzące w skład konstelacji Global Xpress, czyli piątej generacji satelitów komunikacyjnych Inmarsatu. Trzy wcześniejsze składniki tej sieci trafiły na orbitę w latach 2013-2015 za sprawą rosyjskich rakiet Proton.

Wart 250 mln USD Inmarsat-5 F4 wyposażony jest w 89 stałych pasm o wysokiej przepustowości, działających w paśmie Ka. Dzięki nim satelita może zapewnić użytkownikom internetu download na poziomie do 50 Mb/s oraz upload na poziomie do 5 Mb/s. To prędkości ok. 100 razy wyższe niż te oferowane przez satelity Inmarsat poprzedniej generacji. Co więcej, warto podkreślić, że Inmarsat-5 F4 zapewni łączność użytkownikom globalnej sieci nie tylko na lądzie, ale także na statkach oraz w powietrzu. Na tym ostatnim polu z dostępu do Wi-Fi na pokładach samolotów korzystają dzięki Global Xpress m. in. pasażerowie Lufthansy i Austrian Airlines.

Przedstawiciele Inmarsat zapewniają, że ich najnowszy satelita telekomunikacyjny ma wystarczającą moc, by obsługiwać nawet setki milionów klientów jednocześnie. Główną siedzibą firmy jest Londyn. Przedsiębiorstwo po raz pierwszy skorzystało dla wyniesienia swojego satelity z usług SpaceX. Koncern Elona Muska był na dobrej drodze do wyniesienia w najbliższych miesiącach następnego urządzenia dla Inmarsat. Jednak zeszłoroczna eksplozja rakiety Falcon doprowadziła nie tylko do znacznego opóźnienia startu Inmarsat-5 F4, który miał pierwotnie polecieć jeszcze w 2016 r., ale i do utraty kontraktu na kolejny lot dla londyńskiego operatora satelitarnego. W efekcie, Inmarsat zdecydował się na realizację kolejnego wyniesienia na orbitę z wykorzystaniem rakiety Ariane 5, prawdopodobnie jeszcze w czerwcu br.

Czytaj też: Falcon 9 wyniósł satelitę telekomunikacyjnego

Reklama

Komentarze

    Reklama