Reklama

SATELITY

Northrop Grumman odpowiedzialny za utracenie tajnego satelity

Fot. SpaceX
Fot. SpaceX

Z ujawnionych przez amerykańską prasę wniosków federalnych i przemysłowych komisji dochodzeniowych wynika, że za utratą supertajnego satelity Zuma o wartości kilku miliardów dolarów 7 stycznia 2018 r. odpowiadają błędy inżynieryjne i testowe popełnione przez koncern Northrop Grumman.

Przyczyny utraty satelity szpiegowskiego wartego 3,5 miliarda dolarów badały aż dwie niezależne komisje: federalna i przemysłowa. Próbowano ustalić przede wszystkim, dlaczego cenny ładunek nie odłączył się w odpowiednim momencie od drugiego stopnia rakiety nośnej Falcon 9 już po wejściu w przestrzeń kosmiczną. W ten sposób satelita zaczął opadać i po krótkim pobycie w kosmosie spłonął w atmosferze prawdopodobnie gdzieś, nad Oceanem Indyjskim.

Według komisji dochodzeniowych zawiódł adapter mocująco-odłączający, który został zmodernizowany i wykonany przez koncern Northrop Grumman. Nie opublikowano jednak oficjalnego raportu, ani nie określono daty, kiedy to ma nastąpić.

W ten sposób zdjęto odpowiedzialność z prywatnej firmy SpaceX, która dostarczyła rakietę nośną Falcon 9, chociaż ta przyczyna już na samym początku była najmniej prawdopodobna. Dzięki temu rakieta ta nadal może być wykorzystywana w misjach kosmicznych i nie musi podlegać dodatkowym certyfikacjom. Podejrzenie natomiast padło od razu na adapter, który zgodnie z życzeniem zamawiającego nie był modelem standardowo wykorzystywanym przez SpaceX w tego rodzaju misjach.

Zastosowano natomiast zupełnie nowy łącznik, który został opracowany przez koncern Northrop Grumman. Był on trzykrotnie, pozytywnie sprawdzony w próbach lądowych, ale najprawdopodobniej zawiódł w kosmosie doprowadzając do utraty kosztownego satelity. Sprawę pogorszył fakt, że czujniki pokładowe nie wykryły awarii, dopóki satelita nie zaczął być ściągany z orbity przez drugi stopień rakiety nośnej wracający zgodnie z założeniami do atmosfery (jest to działanie standardowe – mające zmniejszyć liczbę „śmieci” w kosmosie). Ostatecznie ładunek użyteczny udało się oderwać ale było już za późno, by go zatrzymać na orbicie. Cenny satelita wszedł więc w atmosferę i po krótkim czasie spłonął – prawdopodobnie nad Oceanem Indyjskim.

Wykrycie rzeczywistych przyczyn awarii jest o tyle trudne, że cały projekt był ściśle tajny i nie wiadomo nawet, kto miał być użytkownikiem nowego, kosmicznego systemu. Przypuszcza się jedynie, że satelita opracowany przez koncern Northrop Grumman zawierał radar lub był elementem systemu wczesnego ostrzegania przed nadlatującymi rakietami. System miał być bardzo „delikatny” i to prawdopodobnie dlatego zrezygnowano ze standardowego adaptera, który odłączał ładunek użyteczny w Kosmosie za pomocą niewielkich, „wybuchowych śrub”. By uniknąć powstałych w ten sposób wstrząsów zadecydowano o zastosowaniu nietypowego rozwiązania, które jak się okazało – nie zadziałało prawidłowo.

Northrop Grumman znalazł się w ten sposób w dosyć trudnej sytuacji, tym bardziej, że pierwsze informacje o prawdopodobnie wadliwej konstrukcji adapterów pojawiły się w dwa tygodnie po wytknięciu temu koncernowi przez Narodową Agencję Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej NASA „możliwych do uniknięcia błędów” opóźniających inny program kosmiczny – związany z budową Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba.

Reklama

Komentarze

    Reklama