Reklama

KOSMONAUTYKA

Starship SN9 w powietrzu. Lot z biurokratycznym „serialem” w tle

Start prototypu Starship SN9 we wtorek 2 lutego 2020 roku. Fot. SpaceX
Start prototypu Starship SN9 we wtorek 2 lutego 2020 roku. Fot. SpaceX

Planowany pierwotnie na 28 stycznia br. wysoki wzlot drugiego dużego prototypu statku kosmicznego Starship doszedł wreszcie do skutku 2 lutego - po kilku dniach przestoju spowodowanego dochodzeniem w sprawie możliwego naruszenia przez SpaceX federalnej licencji startowej. Kontrowersje dotyczyły pamiętnego grudniowego wzlotu, w trakcie którego statek w wersji SN8 wzbił się na wysokość 12 km i powrócił na platformę, ulegając jednak zniszczeniu przy próbie lądowania. Tamten lot był bliski całkowitego sukcesu (tym bardziej, że założenia testowe zadeklarowano jako zrealizowane powyżej oczekiwań) - jak na tym tle spisał się zatem SN9?

Drugi wysoki wzlot troposferyczny prototypu statku Starship nastąpił o godz. 14:25 czasu lokalnego (21:25 czasu polskiego - CET) we wtorek 2 lutego 2020 roku. Miejscem odpalenia ponownie był ośrodek testowy SpaceX w Boca Chica na południowym skraju stanu Teksas, nad Zatoką Meksykańską. Cel obejmował wzniesienie się na wysokość około 10 km nad Ziemią i wykonanie podejścia do pionowego lądowania na wyznaczonej platformie - z wykorzystaniem ciągu silników głównych do wyhamowania opadania i ustawienia maszyny w odpowiedniej pozycji.

Sam wzlot przebiegł planowo i bez zakłóceń, umożliwiając dotarcie do zadanego pułapu po około 4 minutach aktywnego lotu. Potem nastąpiło koordynowane wygaszenie silników i pochylenie maszyny do poziomu, umożliwiając koordynowane opadanie prototypu. Niemniej jednak, sama próba wyprowadzenia maszyny z powrotem do pozycji pionowej na krótko przed lądowaniem nie była udana. W efekcie SN9 z dość dużym przechyłem (rzędu 45 stopni względem pionu) i impetem uderzył nieopodal upatrzonego miejsca zetknięcia z lądem.

W relacji „na gorąco” nadawanej przez SpaceX oraz licznych obserwatorów i sprawozdawców testu podkreślono częściowy defekt napędu na etapie ponownego zapłonu przed samą próbą przyziemienia. Uściślając - na finalnym etapie lotu nie odnotowano reakcji co najmniej jednego z trzech silników Raptor stanowiących napęd statku.

Pojazd rozbił się i eksplodował 6 minut i 26 sekund po starcie. Mimo takiego finału, SpaceX wyraziło zadowolenie z ilości zebranych danych na temat przelotu, działania powierzchni sterowych oraz sekwencyjnego przełączania napędu. Lot SN9 pod tym względem mocno przypominał wcześniejszą próbę z grudnia, która również wzbudziła pozytywne reakcje inżynierów firmy i obserwatorów. „Wykazaliśmy zdolność przełączenia silników na zbiorniki dodatkowego materiału pędnego do lądowania - także sam powrót z prędkością poddźwiękową wyglądał bardzo dobrze i stabilnie, tak jak widzieliśmy w grudniu ubiegłego roku” - stwierdził występujący w roli komentatora SpaceX inżynier John Insprucker.

Podstawowa różnica „in minus” to wspomniane znaczne odchylenie od pionu. „Znowu musimy trochę popracować nad tym lądowaniem” - przyznał Insprucker, podkreślając przy tym, że to nadal wczesny lot testowy.

SpaceX w obliczu podejrzeń o naruszenie federalnej licencji dla lotu SN8

SpaceX otrzymał zgodę na lot SN9 od Federalnej Administracji Lotnictwa (Federal Aviation Administration, FAA) mniej niż 24 godziny przed jego przeprowadzeniem. Wcześniej Agencja zawiesiła starty z Boca Chica z powodu zastrzeżeń do decyzji SpaceX o przeprowadzeniu grudniowego lotu SN8, przy czym zawieszenie to i związane z nim dochodzenie nastąpiło długo po tamtym wydarzeniu. W kontekście przygotowań do próby SN8, SpaceX starał się o złagodzenie progu dopuszczalnego ryzyka dla bezpieczeństwa publicznego, jakie przyjęto w licencji przyznanej firmie Elona Muska przez FAA. Wniosek ten oddalono - mimo to, SpaceX przystąpił do próby, wystawiając się na zarzut o niedopełnienie wymogu FAA.

image
Prototypy Starship SN9 oraz SN10 na kilka dni przed lutowym startem tego pierwszego. Fot. SpaceX via Twitter

Zastrzeżenia Federalnej Administracji Lotnictwa i zawieszenie lotów wycofano popołudniem 1 lutego, co było wynikiem zatwierdzenia zmian do licencji SpaceX. Te miały zostać przyjęte pod warunkiem „należytego zastosowania się SpaceX do postawionych wymogów regulacyjnych”.

W obecnych okolicznościach firma Elona Muska skupi się w ciągu najbliższych dni na badaniu danych z lotu SN9. SpaceX może teraz jednak szybko przeć do przodu z kolejnymi etapami, mając na uwadze oczekujący już na stanowisku startowym kolejny prototyp, SN10. Ten pojazd wystawiono na platformę testową 29 stycznia, dostarczając obserwatorom spektakularnego widoku z dwoma prototypami okazale prezentującymi się na tle otwartego horyzontu.

Jak potwierdził w swojej kolejnej wypowiedzi Insprucker, prototyp SN10 jest już przygotowywany do podobnego lotu jak dwa wcześniejsze. Jego start miałby nastąpić jeszcze w tym miesiącu.


image
Reklama - z oferty Sklepu Defence24.pl

 

Reklama

Komentarze

    Reklama