Reklama

Europa

Dyrektor Generalny ESA: ludzie powrócą na Księżyc w ciągu 10 lat

Fot. Paweł Ziemnicki/Space24.pl
Fot. Paweł Ziemnicki/Space24.pl

Ludzie nie wylądują na Marsie w ciągu najbliższych dwóch dekad. Najpierw muszą powrócić na Księżyc. W tym kierunku czynione są już pierwsze kroki - powiedział w rozmowie z PAP szef Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) Johann-Dietrich Woerner.

Szef ESA na początku swojej kadencji w styczniu 2016 r. przedstawił wizję "osiedla księżycowego" ("Moon village"). Stała baza ludzi na Srebrnym Globie miałaby powstać dzięki maszynom - elementy budynków byłyby wydrukowane przez trójwymiarowe drukarki. Osiedle miałoby też korzystać z zasobów naturalnych pozyskiwanych lokalnie i w ten sposób być do pewnego stopnia niezależne od zasobów sprowadzanych z Ziemi - taką wizję przedstawił dwa lata temu Woerner.

Szef ESA w rozmowie z PAP zaznaczył, że projektu "osiedla księżycowego" nie musi realizować tylko ESA - ale wizja, w której urzeczywistnienie mogą włączyć się różne kraje i organizacje.

"Przewiduję, że w ciągu dziesięciu lat na powierzchni Księżyca ponownie pojawią się ludzie" - powiedział PAP Woerner. Dodał, że pierwszym krokiem w kierunku budowy "osiedla księżycowego" będzie przyszłoroczna misja kapsuły Orion, która na razie bez załogi ma wejść na orbitę wokół Księżyca. Jest to wspólne przedsięwzięcie NASA i ESA.

W ocenie Woernera Księżyc powinien być naturalnym przystankiem w drodze na Marsa i jednocześnie "krokiem milowym" na drodze do osiągnięcia tego celu. Dodał, że ludzie trafią na powierzchnię Marsa nie szybciej, niż za dwadzieścia lat.

Przy dzisiejszej technologii potrzebne są dwa lata, żeby dotrzeć na Marsa i z powrotem. Nie śmiałbym wysłać teraz człowieka w dwuletnią podróż, nie mając żadnej możliwości ściągnięcia go w międzyczasie.

Johann-Dietrich Woerner, Dyrektor Generalny ESA

Dodał, że na przykład w przypadku choroby, po kilku tygodniach lotu w kierunku tej planety, przy dzisiejszych rozwiązaniach technologicznych nie można byłoby astronauty zawrócić na Ziemię.

"Nie mogę podjąć takiego ryzyka i nikt nie powinien" - stwierdził Woerner.

Szef ESA przypomniał, że kierowana przez niego organizacja włącza się również w przedsięwzięcie rosyjskiej agencji kosmicznej Roskosmos - Łuna 27. Jest to sonda kosmiczna przeznaczona do badania powierzchni Księżyca, która ma trafić na jego powierzchnię w najbliższych latach.

ESA informuje na swoich stronach internetowych na temat budowy nowej stacji kosmicznej - Deep Space Gateway, która ma orbitować wokół Księżyca. Jej konstrukcja ma ruszyć w latach 20. XXI w. Oprócz ESA w przedsięwzięcie zaangażowane są NASA, Roskosmos, JAXA (Japońska Agencja Kosmiczna) i CSA (Kanadyjska Agencja Kosmiczna). Jak czytamy na stronie ESA, ma być to pierwszy statek umieszczony w głębokiej przestrzeni kosmicznej, który ma pomóc ludzkości w eksploracji Układu Słonecznego, w tym Marsa.

Rozmawiając we wtorek z dziennikarzami (podczas Big Science Business Forum 2018 w Kopenhadze) Woerner podkreślał, że przyszłość w eksploracji kosmosu może zapewnić jedynie bardzo szeroka współpraca agencji w różnych krajów, jak również - z podmiotami komercyjnymi. Odpowiadając na pytanie, przedstawiciel jakiego kraju ponownie jako pierwszy postawi nogę na Księżycu, odparł: "Wszystko jedno, ważne, by ludzie ponownie ponownie tam byli".

Aktywni na polu eksploracji Księżyca w ostatnich latach są również Chińczycy. Szykują próbnik, który w 2018 roku ma polecieć na niewidoczną z Ziemi stronę Księżyca i miękko tam wylądować, po raz pierwszy w historii. W dalszej kolejności planują oni wysłanie misji bezzałogowej, która pobierze próbki ze Srebrnego Globu, a później - utworzenie stałej bazy orbitalnej. Chiny, jako trzecie państwo świata po Związku Radzieckim i USA, wysłały człowieka w przestrzeń kosmiczną przy użyciu własnej rakiety. W 2013 r. na Księżycu z powodzeniem wylądował pierwszy chiński pojazd Chang'e 3 z łazikiem o nazwie "Jadeitowy Królik".

Źródło:PAP
Reklama

Komentarze

    Reklama